28 lipca
Na rozgrzewkę: Lucknerhutte-Studlhutte :)
W tym roku też przyjechaliśmy wcześniej niż nasi towarzysze, tym razem 2 dni. Wykorzystując świeże siły, zapał, energię dzieci i ich prośby, żeby pójść wysoko w góry, wybieramy trasę dość ambitną (no może nie dla nas, ale dla dzieci na pewno), zwłaszcza dla trzylatka...
Podjeżdżamy więc na parking obok Lucknerhaus na wysokość 1920 m (wjazd płatny 10 euro, można też kupić kartę 8miodniową za 15 euro, z którą dany samochód może wjechać dowolną ilość razy, więc nawet przy tylko dwóch wjazdach opłaca się...) i ruszamy w kierunku Lucknerhutte (2241 m).
Tam robimy przerwę na plac zabaw i jedzenie i ruszamy wyżej! :) Do tej pory było łatwo, teraz zaczyna się coraz stromiej i teren też jest trudniejszy. Ale dzieciaki idą dzielnie, czym zyskują sobie podziw mijających nas / goniących / gonionych turystów :)
Udaje nam się dotrzeć, tak jak sobie założyliśmy, do kolejnego schroniska - Studlhutte! 2801 mnpm :) Doszli na własnych nogach, więc jesteśmy dumni, a oni szczęśliwi! :)
W schronisku spotkaliśmy parę starszych Niemców, z którymi kilkukrotnie rozmawialiśmy na szlaku. Wyglądali na zdziwionych i pełnych podziwu, że dzieciaki weszły, usłyszeliśmy "Res(z)pekt!" :) po czym pytanie, czy zostajemy w schronisku na noc :)
Jeszcze większe zdziwienie niż to, że doszliśmy wywołała w nich odpowiedź, że chwilę odpoczniemy i schodzimy na dół :) Ich uśmiech i "Wahnsinn!" ("szaleństwo!") zakończyły rozmowę ;-)
Chwila na odpoczynek, pamiątkowe pieczątki, fotki na śniegu, podziwianie kozic, piknik i na dół. Zosia pełna energii zbiegała jak szalona, ja ledwo nadążałam za nią ;-) Tomek najtrudniejszą część drogi pokonał na barana, ze względu na zmęczenie i czas zejścia.
Reasumując - zrobiliśmy bardzo fajną trasę, akurat na rogrzewkę po podróży :) Wszyscy wróciliśmy odpowiednio zmęczeni, ale dumni i bardzo zadowoleni :)
 |  |  |
 |  |  |
Idziemy!! :) |
 |  |  |
Coraz bliżej... :) |
 |  |  |
Ta daaaaam! Jest! Cel osiągnięty! Studlhutte 2801 mnpm :) |